Skip to main content

Krzysztof Ratajski i Radek Szagański zakończyli zmagania w World Cup of Darts na etapie 1/8 finału. Zostali wręcz zmiażdżeni przez słynnych Szkotów – Gary’ego Andersona oraz Petera Wrighta. Polacy nie nawiązali nawet walki i przegrali boleśnie aż 2:8.

Na jakie turnieje fani darta czekają najbardziej? W Polsce na pewno na mistrzostwa świata, Poland Darts Masters oraz… World Cup of Darts. “Puchar Świata” polega na tym, że biorą w nim udział dwaj najlepsi reprezentanci danego kraju. Drugi rok z rzędu jest on jeszcze bardziej efektowny, ponieważ całkowicie zrezygnowano ze spotkań singlowych. Wcześniej grano 1 vs 1, a w przypadku remisu do gry wchodziły deble. PDC postawiła jednak na – po pierwsze rozszerzenie turnieju na więcej uczestników i więcej egzotycznych krajów, a po drugie na jedynie spotkania deblowe. Nie ma zatem żadnych singli. Mecze fazy grupowej trwają raptem 10-15 minut przy dobrym tempie. Często widujemy tu egzotycznych zawodnikó, którzy normalnie nie biorą udziału w najważniejszych turniejach. Polacy mieli dość łatwą grupę (Węgry, Norwegia), z którą sobie poradzili. Ten poziom na Szkotów nie wystarczył.

Rok temu Polacy zadziwili cały świat. Krzysztof Ratajski i Krzysztof Kciuk pokonali Litwę na średniej 118,10. To oznaczało pobicie rekordu świata, który dziewięć lat wcześniej do niesamowitych granic wyśrubowali Michael van Gerwen oraz Raymond van Barneveld. Polacy pokonali Litwę i to iście w spektakularny sposób. Niestety jednak w 1/8 finału odpadli z gospodarzami, czyli duetem niemieckim. Szanse jednak mieli i nie można powiedzieć, żeby nie nawiązali wówczas walki. Skończyło się wynikiem 8:6 dla Gabriela Clemensa i Martina Schindlera. Tym razem jednak nie było nawet najmniejszego podjęcia rękawicy. Szkoci prowadzili 5:0, a na przerwę zeszli z wynikiem 6:1. Zanotowali z Polakami spacerek.

To nie był dobry turniej w wykonaniu naszych. Ratajski i Szagański nie osiągnęli nawet średniej 80 w pierwszym grupowym meczu z do bólu przeciętną Norwegią. Żaden z Polaków ani razu nie rzucił 180. Co więcej, żaden nawet ani razu nie rzucił 140! To szokująca statystyka. Z Węgrami było trochę lepiej. Średnia 82,97, lepsze punktowanie, natomiast mieli oni swoje szanse w spotkaniu z Polakami. Ratajski się mylił. Przy stanie 1:1 to Nandor Major miał lotkę na czerwonym środku, którą minimalnie chybił. W piątym legu z kolei Węgrzy zmarnowali aż pięć lotek na podwójnych, choć mogli jeszcze trochę “postraszyć” Polaków i zdobyć lega na wynik 2:3. Szagański trafił w podwójną czwórkę i wykorzystał tę niedyspozycję rywali. W polskiej grze nie było fajerwerków, a po prostu odhaczony awans w bardzo przeciętnym stylu.

Z taką grą nie było czego szukać w starciu ze Szkotami, którzy zwykle dochodzą w tym turnieju bardzo daleko. Peter Wright oraz Gary Anderson zmietli naszych darterów z powierzchni ziemi, bo inaczej się tego nie da określić. Nawet dużo słabsze duety nawiązywały walkę – Tajwan urwał cztery legi Szwecji, Francuzi urwali trzy Anglikom. Tylko sensacyjnie wysoko przegrała Holandia z Belgią (2:8). To jedyny wynik, który zawstydza kogoś bardziej niż Polskę. Szkoci przede wszystkim solidnie punktowali co najmniej jedną potrójną. Bardzo często uzyskiwali wynik 100. Może nie rzucali 180, bo mieli taki wynik tylko dwukrotnie, ale bardzo często wlatywała u nich przynajmniej jedna potrójna. Tego o Polakach powiedzieć nie można. Najgorsze jest to, że nasi zawodnicy mogli zacząć na dzień dobry od przełamania, ale Szagański dwa razy pomylił się na podwójnej 20, a z tego skorzystał Peter Wright.

Polacy grali słabo. W trzecim legu na przykład Szagański rzucił wartość 24 i aż skwitował to kwaśną miną. Polacy przegrywali znacznie na dystansie. Nawet nie dostawali okazji, by zamknąć lega i zdobyć punkt. Omal nie skończyło się to przegraną do zera. Szagański przy 0:5 miał tylko jedną lotkę na zamknięcie i ją wykorzystał, ale co z tego, skoro za chwilę Szkoci także wygrali i zeszli na przerwę z wynikiem 6:1. Nawet jeśli się bardzo męczyli przy 6:2, to Polacy byli na tyle daleko z punktami, że nic nie mogli zdziałać. Kiedy potrzeba było gonić, to Szagański rzucił 43. Tak nie dało się walczyć. Szkoci zepsuli trochę średnią, w końcówce pomęczyli się na podwójnych, ale i tak spokojnie zwyciężyli 8:2. Anderson zamknął to wszystko z wartości 74 – potrójną 14 i podwójną 16. Polska zagrała rozczarowująco. Trochę lepszy był Krzysztof Ratajski, jednak nie wszedł w rolę lidera, a dopasował się do przeciętnego poziomu partnera z zespołu.

Related Articles