Skip to main content

Jeden wielki faworyt, były mistrz świata atakujący z drugiego szeregu, nastoletnia ogólnokrajowa sensacja oraz zupełnie niespodziewany przeciętniak, który po kolei “kasuje” mocniejszych. Luke Humphries, Rob Cross, Luke Littler oraz Scott Williams to czterech półfinalistów mistrzostw świata 2024.

Dwóch spodziewanych półfinalistów (jeden może trochę mniej, ale mimo wszystko) i dwóch zupełnie nieoczekiwanych. Każde mistrzostwa świata to inny scenariusz. W tych całą Anglię rozkochał Luke Littler. Chłopak jest w kraju absolutną sensacją. Niedawno został młodzieżowym mistrzem świata, a teraz, w trakcie turnieju, powodzenia życzyli między innymi Gary Neville czy Jonny Evans, bo jest on kibicem Manchesteru United. Wcale nie wygląda jak 16-latek, bardziej 30-latek, ale na tym już polega urok darta. Przestał on jednak być sportem barowym i stał się wcześnie obraną drogą. Tak jest właśnie z Littlerem, który szkolił darta w… akademii w St Helens. To miasto znajdujące się w hrabstwie Merseyside. Jak mówi się, że ktoś kopał piłkę od dziecka, tak “The Nuke” od dziecka rzucał lotkami. Jest w Internecie taki filmik, na którym półroczny Littler, jeszcze w pieluszcze, stoi i rzuca do zabawkowej tarczy. Nie robi tego “na pałę”, tylko już tam widać nienaganną technikę rzutu.

Minęło 15 lat, a on jest w półfinale mistrzostw świata, jako absolutne objawienie. Kiedyś musiało nadejść. Wszyscy tylko czekali aż ten młodzik, podobno największy talent w angielskiej historii, skończy 16 lat i będzie mógł rywalizować z profesjonalistami w PDC. Ledwie skończył i już rozstawia ich po kątach. Zadebiutował w I rundzie tak, że kibice nie zdążyli mrugnąć okiem. Wygrał błyskawicznie na średniej 106,12 i rzucając aż siedem maksów w trzech setach. Później poradził sobie z Andrew Gildingiem (3:1 w setach), Mattem Campbellem (4:1 w setach), Raymondem van Barneveldem (4:1 w setach) i Brendanem Dolanem (5:1 w setach). Im dalszy etap, tym trzeba wygrać więcej setów. Littler nie ma z regularnością najmniejszych problemów. Na uwagę zasługuje fakt, że on nie wygrywa, tylko miażdży kolejnych przeciwników. Ale inna sprawa jest taka, że żaden przeciwnik nie był poważnym testem. Gdy van Barneveld został mistrzem świata na początku 2007 roku, to Littlera nie było nawet na świecie. Doświadczony Holender robił, co mógł i wzbił się na wyżyny umiejętności, bo dawno tak nie grał (średnia 99,86), ale i tak tylko ironicznie się uśmiechał, bo był zwyczajnie bezradny.

Wybuchu talentu Littlera wielu się spodziewało, zatem najbardziej sensacyjnym półfinalistą jest Scott Williams. Rudowłosy Anglik wyeliminował aż trzech zawodników z TOP16 – Danny’ego Nopperta (nr 7), Damona Hetę (nr 10) oraz samego Michaela van Gerwena (nr 2). Wyrzucenie z turnieju Holendra to już w ogóle jakaś gigasensacja, bo przecież van Gerwen do tej pory przejeżdżał się po przeciwnikach, aż tu nagle trafił mu się przeciętniutki mecz. Wyłapano screena, gdzie van Gerwen w ósmym secie gra na średniej… 70, z któą miałby problem na amatorskich turniejach. Williams zasłynął na tych MŚ tym, że po wyeliminowaniu Martina Schindlera (Niemca) powiedział, że… Anglicy pokonali Niemców w dwóch wojnach światowych i Pucharze Świata w 1966 roku. Spotkało się to ze sporą krytyką i Williams oberwał za te słowe, które po czasie sam uznał za głupie. Nawiązywał w ten sposób do trudnych warunków w Ally Pally. Do Londynu przyjechało bowiem mnóstwo Niemców. Szał darta opanował ten kraj, jednak wszystkich reprezentantów stracili oni w III rundzie. Nie przeszedł żaden zawodnik z czterech. A Williams zalicza turniej życia i jest najbardziej niespodziewanym Anglikiem w całym tym kwartecie.

Nawet nie jest rozstawiony, a już wiadomo, że po MŚ awansuje o 20 lokat w górę – z 52. miejsca na 30. To szok, bo Williams w tym sezonie był bardzo przeciętny i niczym się nie wyróżnił. W zeszłych mistrzostwach świata zatrzymał się na II rundzie, gdzie wyeliminował go… Rob Cross, czyli inny tegoroczny półfinalista. Ten były elektryk jest autorem jednego z największych come backów w historii. Przegrywał już 0:4 w setach w ćwierćfinale, żeby wyjść na 4:4 i przechylić szalę zwycięstwa w ostatnim secie. Chris Dobey miał czego żałować. Cross rozkręcił się, gdy nie miał nic do stracenia. Warto dodać, że to były mistrz świata. Cross wywalczył ten tytuł na początku 2018 roku. Wówczas, jako turniejowa 20, rozprawił się w półfinale z van Gerwenem, a w finale zmiażdżył wielkiego Phila Taylora – 7:2 w setach. Do dziś tamta średnia meczowa – 107,67 – pozostaje jego najlepszą w telewizji. Zanotował wtedy 21/35 na podwójnych, co daje bardzo mocne na takim dystansie 60%. Cross to taki darter, który w każdym sezonie ma jakiś turniej, gdzie potrafi wszystkich zaskoczyć.

Wszyscy jednak patrzą na głównego faworyta – Luke’a Humphriesa. To na niego kursy bukmacherskie były najmniejsze przed turniejem i najmniejsze są także teraz. Anglik wcale nie gra wybitnie. Bardzo się meczył z Ricardo Pietreczko, gdzie przegrywał już 1:3 w setach w spotkaniu do czterech wygranych. Niemiec o pseudonimie “Pikachu” zaczął jednak grać dużo słabiej, jakby przestraszył się potencjalnego sensacyjnego zwycięstwa… Luke to wykorzystał i odwrócił losy meczu. Z Cullenem z kolei przegrywał już 0:2 w setach, też w spotkaniu do czterech wygranych, a potem uchronił się od dwóch lotek meczowych. Sam wykorzystał dopiero… dziesiątą. Kunszt godny mistrza pokazał dopiero ćwierćfinale, gdzie zmiażdżył Dave’a Chisnalla, grając na średniej 103,50. Grał jak absolutna maszyna. Nie dał całkiem nieźle grającemu przeciwnikowi szans. Wygrana 5:1 w setach pokazuje jego dominację.

Półfinały:

Rob Cross – Luke Littler
Luke Humphries – Scott Williams

Świat zaciera już rączki na pojedynek w finale dwóch Luke’ów. Czy po raz kolejny Scott Williams zaskoczy rywala z TOP16? Anglik żyje sceną, reaguje bardzo żywiołowo, co może irytować rywali. Rob Cross spróbuje za to utrzeć nosa złotemu angielskiemu dziecku.

Related Articles